piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 26

 CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!

Byłam prowadzona do mojego nowego pokoju.  Z nikim nie chciałam rozmawiać. Słyszałam krzyki Zayn'a, ale nawet się nie odwróciłam. Nienawidzę go. Nienawidzę ich wszystkich. Mam ochotę umrzeć. Czemu musieli mnie uratować? Ja się pytam czemu?! Zostałam wprowadzona do pomieszczenia. Prostokątny pokój. Niewielki. Łóżko z białą pościelą, małe biurko, krzesełko, okno z firankami i kratami. No i to tyle w zasadzie. Miałam na sobie biały kitel i kapcie. Cały mój dobytek. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się pusto wpatrywać w drzwi.
                                                                   ***
- Lana!- usłyszałam głos mojego taty.
- Tato?! Gdzie jesteś?
- Tutaj- znalazł się przede mną. Przytuliłam go mocno.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłam.
- Ja też bardzo mocno. Czemu chciałaś się zabić?
- Chciałam być z tobą... Tylko ty mnie rozumiesz, tylko ciebie mam. Widziałeś co się działo z nimi... Mama i ten jak mu tam... Roger! Oni się pobierają tato! 
 - Wiem córeczko. Nie jestem zły. Tak się składa, że oni chodzili zanim mama poznała mnie... Wiem, że z nim będzie szczęśliwa . A do chłopców nie miej pretensji... W końcu chcieli żeby Niall cię zobaczył... A Emma... Nie rozumiem tej dziewczyny, ale nienawiść do niczego nie prowadzi Lana...
- Oni cię zabili tato!
- A ty prawie zabiłaś siebie i dziecko... Musisz żyć Lana. Musisz też urodzić i wychować Talię...
- Talię?
- Tak. Musisz poczekać a zrozumiesz...- zaczął odchodzić.
- Dokąd idziesz?! Nie zostawiaj mnie! 
- Do zobaczenia córeczko...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- obudziłam się. To tylko sen...
                                                            ***
Początek czerwca. Przez te kilka miesięcy siedziałam w pokoju. Prawie nic nie jadłam. Raz w tygodniu się myłam. Jedyną osobą z którą rozmawiałam była Talia Hole. Młoda lekarka.
- I jak się dzisiaj miewasz?- zapytała.
- Jak zawsze- szepnęłam.
- Słuchaj... Jest pewna osoba, która bardzo chcę z tobą porozmawiać. Czy mogę ją wpuścić?
- A kim jest ta osoba?
- Twoja mama.- westchnęłam.
- Jeśli musi to niech wejdzie - posłała mi uśmiech, a po paru minutach do pokoju weszła moja rodzicielka.
- Lana kochanie...- nie ozywałam się tylko pusto gapiłam przed siebie.
- Lana proszę... Odezwij się do mnie... Wiem, że strasznie nie chciałaś tego ślubu, ale... Ja kocham Roger'a. I wyszłam za niego. Wiem, że możesz być teraz wściekła, że nie zaczekałam aż wyjdziesz stąd ale... Wszyscy za tobą tęsknią. Proszę odezwij się do mnie!- wykrzyczała, a ja dalej się pusto gapiłam.
- Proszę nie krzyczeć! To chyba był zły pomysł. Proszę opuścić pokój- wparowała Talia. Mam z niechęcią i bólem podniosła się do góry.
- Kochamy Cię Lana...- i wyszła, a ja się rozpłakałam.
-------------------------------
Jeden komentarz to tak dużo? To fajnie... W niedzielę pewnie pojawi się nn.

1 komentarz:

  1. Nie przejmuj się jak jest czasem brak kom ;) NO LUDZIE TO ZAJMUJE MIUNUTKĘ!!!! Super rozdział oby tak dalej! Pozdrawiam i życzę weny :*
    Ada xx

    OdpowiedzUsuń