Chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom. Były trudne chwile, ale w końcu skończyłam ten blog! Myślę nad drugą częścią, ale to dopiero za rok. Jeśli chodzi o kontakt ze mną to
ASK- @dianablog
GMAIL- dianacaineblog@gmail.com
Twittera, fb i drugiego aska niestety tutaj wam nie podam, więc jak chcecie zostawcie w komentarzu. Mam jeszcze małą prośbę. A właściwie 2.
1. Zostawcie opinie na temat bloga w komentarzu.
2. Nie zapomnijcie o mnie i o tym blogu.
Jeszcze raz wam bardzo dziękuję i do usłyszenia ;) I na koniec zdjęcie naszej parki <3
poniedziałek, 23 czerwca 2014
EPILOG
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Talia pojechała do pracy. Siedzę samotnie w ogrodzie. Gładzę swój gigantyczny brzuch. Dzisiaj są moje 18 urodziny. Za dwa tygodnie mam termin porodu. Już nie mogę się doczekać. Usłyszałam szelest. Odwróciłam się i ujrzałam dobrze znanego mi chłopaka. Zayn Malik we własnej osobie.
- Zayn....
- Wszystkiego Najlepszego kochanie.
- Jak mnie znalazłeś?- zapytałam łamiącym głosem.
- To był mój cel i nie liczyłem się z niczym.- spojrzał na mój brzuch- Ja jestem ojcem?
- Tak...
- Kiedy masz..
- 11 lipca. Będziemy mieli córkę- uklęknął koło mnie i zaczął gładzić mój brzuch.
- Zawsze marzyłem o córce z dziewczyną, którą kocham ponad życie...- spuściłam wzrok.- Proszę, Lana... Wybacz mi... Chcę żebyśmy zaczęli od nowa.- pocałowałam go.
- Wybaczam Ci, Zayn...
- Kocham cię. Rzem na zawsze?- pocałował mnie w czubek nosa.
- Na zawsze....
------------------------------------------
No i po epilogu ;/ Proszę o komentarze, a teraz się biorę za podziękowania.
Talia pojechała do pracy. Siedzę samotnie w ogrodzie. Gładzę swój gigantyczny brzuch. Dzisiaj są moje 18 urodziny. Za dwa tygodnie mam termin porodu. Już nie mogę się doczekać. Usłyszałam szelest. Odwróciłam się i ujrzałam dobrze znanego mi chłopaka. Zayn Malik we własnej osobie.
- Zayn....
- Wszystkiego Najlepszego kochanie.
- Jak mnie znalazłeś?- zapytałam łamiącym głosem.
- To był mój cel i nie liczyłem się z niczym.- spojrzał na mój brzuch- Ja jestem ojcem?
- Tak...
- Kiedy masz..
- 11 lipca. Będziemy mieli córkę- uklęknął koło mnie i zaczął gładzić mój brzuch.
- Zawsze marzyłem o córce z dziewczyną, którą kocham ponad życie...- spuściłam wzrok.- Proszę, Lana... Wybacz mi... Chcę żebyśmy zaczęli od nowa.- pocałowałam go.
- Wybaczam Ci, Zayn...
- Kocham cię. Rzem na zawsze?- pocałował mnie w czubek nosa.
- Na zawsze....
------------------------------------------
No i po epilogu ;/ Proszę o komentarze, a teraz się biorę za podziękowania.
niedziela, 22 czerwca 2014
Rozdział 27
- Lana?
- hmmm?- spojrzałam się na Talię.
- Już jutro wychodzisz. Czy wiesz gdzie się podziejesz?
- Nie mam pojęcia...
- Mam propozycje. Mam domek za miastem w lesie. Idealny dla ciebie i dziecka. Chciałabyś się tam zatrzymać?
- A mogłabyś to dla mnie zrobić?- kiwnęła głową. Rzuciłam jej się na szyję.- Dziękuję...
- Nie ma za co.
- Możemy zajechać do lekarza po drodze? Chce sprawdzić co z dzieckiem i czy będę miała synka czy córeczkę.
- Pewnie. A teraz idź spać. Musisz być wypoczęta- zgasiła światło zostawiając mnie samą.
***
- Widzisz córeczko. Wytrzymałaś. Dzielna jesteś.
- Boję się tato. Chcę tu zostać. Tu jestem bezpieczna...
-Nie bój się kochanie. Tam też będziesz...
***
- Będzie miała pani córeczkę- ucieszyłam się. Będę miała córeczkę.- Ma pani dla niej jakieś imię?
- Talia- bez zastanowienia wypaliłam. Ale w sumie po tym co dla mnie zrobiła należy jej się.
- Jeszcze raz gratuluję i dowidzenia- poszłam do samochodu.
- I jak?- zapytała.
- Będę miła malutką Talię- uśmiechnęłam się a dziewczyna mocno mnie przytuliła.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Ja też.
***
- Piękny- powiedziałam kiedy zobaczyłam domek.
- To dobrze, że ci się podoba. W końcu od teraz jest również twój.- weszłyśmy do środka.
------------------------------------
Dziękuję za 1 komentarz i liczę, że pod OSTATNIM rozdziałem pojawi się więcej. Jutro epilog i podziękowania.
piątek, 20 czerwca 2014
Rozdział 26
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Byłam prowadzona do mojego nowego pokoju. Z nikim nie chciałam rozmawiać. Słyszałam krzyki Zayn'a, ale nawet się nie odwróciłam. Nienawidzę go. Nienawidzę ich wszystkich. Mam ochotę umrzeć. Czemu musieli mnie uratować? Ja się pytam czemu?! Zostałam wprowadzona do pomieszczenia. Prostokątny pokój. Niewielki. Łóżko z białą pościelą, małe biurko, krzesełko, okno z firankami i kratami. No i to tyle w zasadzie. Miałam na sobie biały kitel i kapcie. Cały mój dobytek. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się pusto wpatrywać w drzwi.
***
- Lana!- usłyszałam głos mojego taty.
- Tato?! Gdzie jesteś?
- Tutaj- znalazł się przede mną. Przytuliłam go mocno.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłam.
- Ja też bardzo mocno. Czemu chciałaś się zabić?
- Chciałam być z tobą... Tylko ty mnie rozumiesz, tylko ciebie mam. Widziałeś co się działo z nimi... Mama i ten jak mu tam... Roger! Oni się pobierają tato!
- Wiem córeczko. Nie jestem zły. Tak się składa, że oni chodzili zanim mama poznała mnie... Wiem, że z nim będzie szczęśliwa . A do chłopców nie miej pretensji... W końcu chcieli żeby Niall cię zobaczył... A Emma... Nie rozumiem tej dziewczyny, ale nienawiść do niczego nie prowadzi Lana...
- Oni cię zabili tato!
- A ty prawie zabiłaś siebie i dziecko... Musisz żyć Lana. Musisz też urodzić i wychować Talię...
- Talię?
- Tak. Musisz poczekać a zrozumiesz...- zaczął odchodzić.
- Dokąd idziesz?! Nie zostawiaj mnie!
- Do zobaczenia córeczko...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- obudziłam się. To tylko sen...
***
Początek czerwca. Przez te kilka miesięcy siedziałam w pokoju. Prawie nic nie jadłam. Raz w tygodniu się myłam. Jedyną osobą z którą rozmawiałam była Talia Hole. Młoda lekarka.
- I jak się dzisiaj miewasz?- zapytała.
- Jak zawsze- szepnęłam.
- Słuchaj... Jest pewna osoba, która bardzo chcę z tobą porozmawiać. Czy mogę ją wpuścić?
- A kim jest ta osoba?
- Twoja mama.- westchnęłam.
- Jeśli musi to niech wejdzie - posłała mi uśmiech, a po paru minutach do pokoju weszła moja rodzicielka.
- Lana kochanie...- nie ozywałam się tylko pusto gapiłam przed siebie.
- Lana proszę... Odezwij się do mnie... Wiem, że strasznie nie chciałaś tego ślubu, ale... Ja kocham Roger'a. I wyszłam za niego. Wiem, że możesz być teraz wściekła, że nie zaczekałam aż wyjdziesz stąd ale... Wszyscy za tobą tęsknią. Proszę odezwij się do mnie!- wykrzyczała, a ja dalej się pusto gapiłam.
- Proszę nie krzyczeć! To chyba był zły pomysł. Proszę opuścić pokój- wparowała Talia. Mam z niechęcią i bólem podniosła się do góry.
- Kochamy Cię Lana...- i wyszła, a ja się rozpłakałam.
-------------------------------
Jeden komentarz to tak dużo? To fajnie... W niedzielę pewnie pojawi się nn.
Byłam prowadzona do mojego nowego pokoju. Z nikim nie chciałam rozmawiać. Słyszałam krzyki Zayn'a, ale nawet się nie odwróciłam. Nienawidzę go. Nienawidzę ich wszystkich. Mam ochotę umrzeć. Czemu musieli mnie uratować? Ja się pytam czemu?! Zostałam wprowadzona do pomieszczenia. Prostokątny pokój. Niewielki. Łóżko z białą pościelą, małe biurko, krzesełko, okno z firankami i kratami. No i to tyle w zasadzie. Miałam na sobie biały kitel i kapcie. Cały mój dobytek. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się pusto wpatrywać w drzwi.
***
- Lana!- usłyszałam głos mojego taty.
- Tato?! Gdzie jesteś?
- Tutaj- znalazł się przede mną. Przytuliłam go mocno.
- Nawet nie wiesz jak się stęskniłam.
- Ja też bardzo mocno. Czemu chciałaś się zabić?
- Chciałam być z tobą... Tylko ty mnie rozumiesz, tylko ciebie mam. Widziałeś co się działo z nimi... Mama i ten jak mu tam... Roger! Oni się pobierają tato!
- Wiem córeczko. Nie jestem zły. Tak się składa, że oni chodzili zanim mama poznała mnie... Wiem, że z nim będzie szczęśliwa . A do chłopców nie miej pretensji... W końcu chcieli żeby Niall cię zobaczył... A Emma... Nie rozumiem tej dziewczyny, ale nienawiść do niczego nie prowadzi Lana...
- Oni cię zabili tato!
- A ty prawie zabiłaś siebie i dziecko... Musisz żyć Lana. Musisz też urodzić i wychować Talię...
- Talię?
- Tak. Musisz poczekać a zrozumiesz...- zaczął odchodzić.
- Dokąd idziesz?! Nie zostawiaj mnie!
- Do zobaczenia córeczko...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!- obudziłam się. To tylko sen...
***
Początek czerwca. Przez te kilka miesięcy siedziałam w pokoju. Prawie nic nie jadłam. Raz w tygodniu się myłam. Jedyną osobą z którą rozmawiałam była Talia Hole. Młoda lekarka.
- I jak się dzisiaj miewasz?- zapytała.
- Jak zawsze- szepnęłam.
- Słuchaj... Jest pewna osoba, która bardzo chcę z tobą porozmawiać. Czy mogę ją wpuścić?
- A kim jest ta osoba?
- Twoja mama.- westchnęłam.
- Jeśli musi to niech wejdzie - posłała mi uśmiech, a po paru minutach do pokoju weszła moja rodzicielka.
- Lana kochanie...- nie ozywałam się tylko pusto gapiłam przed siebie.
- Lana proszę... Odezwij się do mnie... Wiem, że strasznie nie chciałaś tego ślubu, ale... Ja kocham Roger'a. I wyszłam za niego. Wiem, że możesz być teraz wściekła, że nie zaczekałam aż wyjdziesz stąd ale... Wszyscy za tobą tęsknią. Proszę odezwij się do mnie!- wykrzyczała, a ja dalej się pusto gapiłam.
- Proszę nie krzyczeć! To chyba był zły pomysł. Proszę opuścić pokój- wparowała Talia. Mam z niechęcią i bólem podniosła się do góry.
- Kochamy Cię Lana...- i wyszła, a ja się rozpłakałam.
-------------------------------
Jeden komentarz to tak dużo? To fajnie... W niedzielę pewnie pojawi się nn.
niedziela, 15 czerwca 2014
Rozdział 25
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Obudziłam się w pomieszczeniu pełnym bieli. Słyszałam pikanie. W sali zauważyłam mężczyznę w kitlu.
- Już się obudziłaś- powiedział z ulgą
- Przepraszam kim pan jest? I gdzie ja jestem? -zapytałam.
- Nic nie pamiętasz?- pokręciłam głową. Westchnął.- Spodziewałem się tego. Miałaś próbę samobójczą. Na szczęście znaleźli cię szybko i zdążyliśmy cię uratować. I dziecko też.
- Jakie dziecko?
- Pani. Nie wiedziałaś?
- Nie. Czyli, że jestem w ...?
- Ciąży. Tak.- nie, nie, nie! To niemożliwe! Nie mogę być w ciąży! I to w dodatku z mordercą mojego ojca!
- Idę po twoich rodziców- powiedział i udał się do drzwi.
- Nie! Niech pan tego nie robi?
- Dlaczego?- no właśnie. Dlaczego?
- Bo nie chcę ich widzieć. - pokiwał głową.
- A pani przyjaciół? Albo chłopaka.
- Ja nie mam przyjaciół, a tym bardziej chłopaka.- powiedziałam ostro.
- To, że ich nie pamiętasz nie znaczy...
- NIE MAM, rozumie pan?- wydarłam się.
- Musze ci przekazać coś jeszcze.
- Słucham?- trochę się uspokoiłam.
- Kiedy zostaniesz wypisana, ze szpitala będziesz musiała...
- Co? Co będę musiała\/
- Psychiatryk- powiedział to jedno słowo i od razu zapadła ciemność. Słyszałam jeszcze krzyki i czułam dotyk, ale to było nie ważne. Widzisz tato? Nie chcę nam pozwolić się w końcu spotkać...
---------------------------------
I jak się podoba? proszę o jeden komentarz. Jeden, tylko 1. W ciągu tygodnia powinien pojawić się następny rozdział ;)
Obudziłam się w pomieszczeniu pełnym bieli. Słyszałam pikanie. W sali zauważyłam mężczyznę w kitlu.
- Już się obudziłaś- powiedział z ulgą
- Przepraszam kim pan jest? I gdzie ja jestem? -zapytałam.
- Nic nie pamiętasz?- pokręciłam głową. Westchnął.- Spodziewałem się tego. Miałaś próbę samobójczą. Na szczęście znaleźli cię szybko i zdążyliśmy cię uratować. I dziecko też.
- Jakie dziecko?
- Pani. Nie wiedziałaś?
- Nie. Czyli, że jestem w ...?
- Ciąży. Tak.- nie, nie, nie! To niemożliwe! Nie mogę być w ciąży! I to w dodatku z mordercą mojego ojca!
- Idę po twoich rodziców- powiedział i udał się do drzwi.
- Nie! Niech pan tego nie robi?
- Dlaczego?- no właśnie. Dlaczego?
- Bo nie chcę ich widzieć. - pokiwał głową.
- A pani przyjaciół? Albo chłopaka.
- Ja nie mam przyjaciół, a tym bardziej chłopaka.- powiedziałam ostro.
- To, że ich nie pamiętasz nie znaczy...
- NIE MAM, rozumie pan?- wydarłam się.
- Musze ci przekazać coś jeszcze.
- Słucham?- trochę się uspokoiłam.
- Kiedy zostaniesz wypisana, ze szpitala będziesz musiała...
- Co? Co będę musiała\/
- Psychiatryk- powiedział to jedno słowo i od razu zapadła ciemność. Słyszałam jeszcze krzyki i czułam dotyk, ale to było nie ważne. Widzisz tato? Nie chcę nam pozwolić się w końcu spotkać...
---------------------------------
I jak się podoba? proszę o jeden komentarz. Jeden, tylko 1. W ciągu tygodnia powinien pojawić się następny rozdział ;)
niedziela, 8 czerwca 2014
Rozdział 24
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
- Usiądź- posadził mnie na krześle Zayn. Wszyscy byli spięci.
- Więc o co chodzi?- zapytałam. Panowała krępująca cisza.W końcu Zayn ją przerwał.
- Pamiętasz dzień w którym zginął twój ojciec?- zapytał.
- Tak.- powiedziałam szybko.
- A datę?
- 13 września. Urodziny Nialla.- zamknął oczy, a kiedy je otworzył w jego oczach stały łzy.- O co chodzi?
- Byliśmy tam... Niall tak strasznie chciał się z tobą spotkać. Jechaliśmy do ciebie, ale wcześniej trochę wypiliśmy i... Louis stracił kontrolę nad kierownicą i wjechał w samochód osobowy... Uciekliśmy z miejsca wypadku, zniszczyliśmy samochód, za czyściliśmy ślady... Nialll nie pojawił się na pogrzebie bo było mu ciężko...- straciłam oddech
- Czy ty mi chcesz powiedzieć, że zabiliście tatę? - wyszeptałam
- Tak.- powiedział spuszczając wzrok. Przez chwilę to przetwarzałam. ZABILI MI TATUSIA...
- Przez ten cały czas mnie oszukiwaliście... Uczyniliście mnie szczęśliwą, a teraz dowiaduje się że odebraliście mi ojca... Nienawidzę was! Nienawidzę was kurwa! Jesteście zjebami! A ciebie Zayn nienawidzę najbardziej!- ściągnęłam naszyjnik i cisnęłam nim w chłopaka.Wpadłam w szał i wyleciałam z domu. Już nie mam nikogo... Może Emmę. Wybrałam do niej numer. Odebrała.
- Nie mogę gadać- powiedziała na wstępie.
- Potrzebuję cię...
- Zrozum że nie mam czasu!- krzyknęła i się rozłączyła. Wtedy już zrozumiałam, że moje życie nie ma sensu...
***
Tabletki zdobyłam bez problemu. Alkohol ukradłam. Poszłam do toalety w galerii. usiadłam w na klozecie. Zawartość pudełeczka wsypałam sobie do gardła i popiłam piwem. Po krótkim czasie zaczęłam umierać. Żegnaj świecie... Witaj tato.
-----------------------------
Zaskoczone? Proszę żeby chociaż komentarz się pojawił. Do tygodnia dodam nn.
- Usiądź- posadził mnie na krześle Zayn. Wszyscy byli spięci.
- Więc o co chodzi?- zapytałam. Panowała krępująca cisza.W końcu Zayn ją przerwał.
- Pamiętasz dzień w którym zginął twój ojciec?- zapytał.
- Tak.- powiedziałam szybko.
- A datę?
- 13 września. Urodziny Nialla.- zamknął oczy, a kiedy je otworzył w jego oczach stały łzy.- O co chodzi?
- Byliśmy tam... Niall tak strasznie chciał się z tobą spotkać. Jechaliśmy do ciebie, ale wcześniej trochę wypiliśmy i... Louis stracił kontrolę nad kierownicą i wjechał w samochód osobowy... Uciekliśmy z miejsca wypadku, zniszczyliśmy samochód, za czyściliśmy ślady... Nialll nie pojawił się na pogrzebie bo było mu ciężko...- straciłam oddech
- Czy ty mi chcesz powiedzieć, że zabiliście tatę? - wyszeptałam
- Tak.- powiedział spuszczając wzrok. Przez chwilę to przetwarzałam. ZABILI MI TATUSIA...
- Przez ten cały czas mnie oszukiwaliście... Uczyniliście mnie szczęśliwą, a teraz dowiaduje się że odebraliście mi ojca... Nienawidzę was! Nienawidzę was kurwa! Jesteście zjebami! A ciebie Zayn nienawidzę najbardziej!- ściągnęłam naszyjnik i cisnęłam nim w chłopaka.Wpadłam w szał i wyleciałam z domu. Już nie mam nikogo... Może Emmę. Wybrałam do niej numer. Odebrała.
- Nie mogę gadać- powiedziała na wstępie.
- Potrzebuję cię...
- Zrozum że nie mam czasu!- krzyknęła i się rozłączyła. Wtedy już zrozumiałam, że moje życie nie ma sensu...
***
Tabletki zdobyłam bez problemu. Alkohol ukradłam. Poszłam do toalety w galerii. usiadłam w na klozecie. Zawartość pudełeczka wsypałam sobie do gardła i popiłam piwem. Po krótkim czasie zaczęłam umierać. Żegnaj świecie... Witaj tato.
-----------------------------
Zaskoczone? Proszę żeby chociaż komentarz się pojawił. Do tygodnia dodam nn.
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Rozdział 23
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!!!
Weszłam do domu po raz pierwszy od ponad miesiąca. Mój kotek Charlie od razu przybiegł się ze mną przywitać.
- Cześć kotek.- uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam go na raczki i udałam się do salonu. Ujrzałam mamę. Ale nie była sama. Był z nią jakiś mężczyzna i trzymali się za ręce.
- Cześć mamo.- przywitałam się.
- Lana, już wróciłaś.- szybko podeszła do mnie i mnie uściskała.- Stęskniłam się za tobą...
-Ja za tobą też. Dzień dobry.- zwróciłam się do tego gościa.
- Dzień dobry. Jestem Roger Grande.- podał mi rękę i się uśmiechnął.
- Lana Parker.- odwzajemniłam gest.
- Lana, no bo chciałam poczekać aż wrócisz... Ja i Roger pobieramy się.- powiedziała mama, a mężczyzna ją objął.
- CO?!- wykrzyczałam.
- Lana, uspokój się...
- Nie będę spokojna!Jak możesz?! Przecież znacie się miesiąc!- westchnęła.
- Właściwie to znamy się od pogrzebu. Jestem znajomym twojego ojca.- zrobiłam wielkie oczy.
- I to jeszcze ze znajomym taty?! Jak śmiesz?!
- Lana uspokój się! Nie mogę cały czas być w żałobie. I ty też nie powinnaś... Chociaż od mediów wiem, że znalazłaś sobie chłopaka... Nie podoba mi się to jak potraktowałaś Chrisa...
- Ach teraz to moja wina?! To ja jestem ta zła?! A wiecie co? Pieprzcie się!- ruszyłam w kierunku drzwi.
- A ty dokąd?!
- Tam gdzie jestem kochana.- trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do wilii chłopaków.
***
Kiedy znalazłam się u nich usiadłam na kanapie i się rozryczałam. Tak wiem. Za miękka jestem. Ale mam to w dupie. Zayn mocno mnie objął.
- Co się stało?- streściłam im całą historię.- Ciii... Wszystko będzie dobrze.- poklepał mnie po plecach.
- Mam nadzieję.- Zayn wziął mnie na ręce.
- Idziemy się położyć.- zaniósł mnie do swojej sypialni i położył.- Mam coś dla ciebie. Zamknij oczy.- wykonałam polecenie. Po chwili poczułam zimno na moje klatce piersiowej.- Otwórz.- ujrzałam śliczny srebrny wisiorek w kształcie serca.
- Piękny... Dziękuję.- złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Nie ma sprawy. Obiecasz mi coś?
- Co?
- Że na zawsze będzie razem. A to będzie symbol naszej miłości. Zgoda?
- Zgoda.- przez kolejne półgodziny całowaliśmy się.
- Idź spać. Jesteś padnięta. Ja pójdę na dół coś obgadać.- pocałował mnie w czoło i zostawił samą. Usnęłam.
***
Kiedy się rano obudziłam Zayn'a nie było. Zeszłam na dół. Całe 1d siedziało w kuchni. Byli zmęczeni. Chyba się nie położyli spać.
- Chłopaki musimy jej o tym w końcu powiedzieć.- przemówił uparcie Zayn.
- Powiedzieć o czym?- odwrócili się przerażeni w moją stronę. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że moje życie się przez to zmieni...
-----------------------------
Zostało nam kilka rozdziałów + epilog. Co sądzicie o tym rozdziale? Proszę o komentarze. Następny za tydzień. Będzie on bardzo zaskakujący. Tyle wam zdradzę ;)
Weszłam do domu po raz pierwszy od ponad miesiąca. Mój kotek Charlie od razu przybiegł się ze mną przywitać.
- Cześć kotek.- uśmiechnęłam się do niego. Wzięłam go na raczki i udałam się do salonu. Ujrzałam mamę. Ale nie była sama. Był z nią jakiś mężczyzna i trzymali się za ręce.
- Cześć mamo.- przywitałam się.
- Lana, już wróciłaś.- szybko podeszła do mnie i mnie uściskała.- Stęskniłam się za tobą...
-Ja za tobą też. Dzień dobry.- zwróciłam się do tego gościa.
- Dzień dobry. Jestem Roger Grande.- podał mi rękę i się uśmiechnął.
- Lana Parker.- odwzajemniłam gest.
- Lana, no bo chciałam poczekać aż wrócisz... Ja i Roger pobieramy się.- powiedziała mama, a mężczyzna ją objął.
- CO?!- wykrzyczałam.
- Lana, uspokój się...
- Nie będę spokojna!Jak możesz?! Przecież znacie się miesiąc!- westchnęła.
- Właściwie to znamy się od pogrzebu. Jestem znajomym twojego ojca.- zrobiłam wielkie oczy.
- I to jeszcze ze znajomym taty?! Jak śmiesz?!
- Lana uspokój się! Nie mogę cały czas być w żałobie. I ty też nie powinnaś... Chociaż od mediów wiem, że znalazłaś sobie chłopaka... Nie podoba mi się to jak potraktowałaś Chrisa...
- Ach teraz to moja wina?! To ja jestem ta zła?! A wiecie co? Pieprzcie się!- ruszyłam w kierunku drzwi.
- A ty dokąd?!
- Tam gdzie jestem kochana.- trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do wilii chłopaków.
***
Kiedy znalazłam się u nich usiadłam na kanapie i się rozryczałam. Tak wiem. Za miękka jestem. Ale mam to w dupie. Zayn mocno mnie objął.
- Co się stało?- streściłam im całą historię.- Ciii... Wszystko będzie dobrze.- poklepał mnie po plecach.
- Mam nadzieję.- Zayn wziął mnie na ręce.
- Idziemy się położyć.- zaniósł mnie do swojej sypialni i położył.- Mam coś dla ciebie. Zamknij oczy.- wykonałam polecenie. Po chwili poczułam zimno na moje klatce piersiowej.- Otwórz.- ujrzałam śliczny srebrny wisiorek w kształcie serca.
- Piękny... Dziękuję.- złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Nie ma sprawy. Obiecasz mi coś?
- Co?
- Że na zawsze będzie razem. A to będzie symbol naszej miłości. Zgoda?
- Zgoda.- przez kolejne półgodziny całowaliśmy się.
- Idź spać. Jesteś padnięta. Ja pójdę na dół coś obgadać.- pocałował mnie w czoło i zostawił samą. Usnęłam.
***
Kiedy się rano obudziłam Zayn'a nie było. Zeszłam na dół. Całe 1d siedziało w kuchni. Byli zmęczeni. Chyba się nie położyli spać.
- Chłopaki musimy jej o tym w końcu powiedzieć.- przemówił uparcie Zayn.
- Powiedzieć o czym?- odwrócili się przerażeni w moją stronę. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że moje życie się przez to zmieni...
-----------------------------
Zostało nam kilka rozdziałów + epilog. Co sądzicie o tym rozdziale? Proszę o komentarze. Następny za tydzień. Będzie on bardzo zaskakujący. Tyle wam zdradzę ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)